Jeden obraz to tysiąc słów.
Trudno sobie wyobrazić jakikolwiek wytwór ludzkiej pomysłowości, w którym nie byłby potrzebny rysunek. Jest to nieodłączna część każdego projektu — budynku, obudowy komputera, samochodu, ale też ogrodu, który zamierzamy urządzić przy nowo postawionym domku.
Nawet gazety przyzwyczaiły nas do odczytywania wykresów (choćby „infografiki” na stronach finansowych). Nie da się bardziej dokładnie, a przy tym tak syntetycznie, przedstawić wydarzeń z dłuższego czasu, szybkich spadków, niespodziewanych wzrostów – wywołują radość lub rozpacz, i to już na pierwszy rzut oka.
Bazy danych — jak wiele informacji potrafią pomieścić. Większość z nich to jednak dane tekstowe. No, może czasem uzupełnione fotografią. Ale w technice występują czasem potrzeby zanotowania licznych informacji o takim charakterze, że najlepiej byłoby to wszystko jakoś narysować.
No właśnie.
Rysunek rysunkowi nierówny. Nie mówimy tu przecież o malarstwie i grafice artystycznej, plakacie ani o szkicu.
Zajmiemy się rysunkami mającymi zastosowanie w technice i w dziedzinach pokrewnych. Także w dydaktyce. Nie będziemy wchodzili w drogę potężnym programom z końcówką CAD w nazwie – jednak nie stracimy kontaktu z zastosowaniami, do których je wymyślono.
Ktoś wzruszy ramionami: jaka to rewelacja? Takie rzeczy wiele osób wykonuje, radząc sobie za pomocą powszechnie dostępnych programów „biurowych”. Po co więc te wstępy?
Tak, wielokrotnie spotykamy rysunki zrobione za pomocą MS Word czy jego odpowiedników. Proste schematy, diagramy organizacyjne, jakieś ilustracje z kilku kresek – owszem. Nawet przymknijmy oko na zabawne przypadki (nie takie rzadkie), w których rysunek sporządza się na tle arkusza kalkulacyjnego. W końcu narzędzia do takiego rysowania są takie same w programie edytora tekstu i w arkuszu kalkulacyjnym. I w programie do prezentacji. No to już wszystko jedno na jakiej „kartce” osadzi się takie rysunki.
Zgadzam się.
Ale nie o takie proste rysunki mi chodzi. Zajmiemy się czymś potężniejszym. Nauczymy się zaprzęgać Microsoft Visio do pracy w bardzo różnych zagadnieniach. Odda nam wielkie przysługi — ten jeden program, za nie bardzo wielkie pieniądze. Po pewnym czasie po zainstalowaniu go na swoim komputerze będziemy zaskoczeni jak często może się przydać, jeśli tylko bliska nam jest technika w jej licznych odmianach. Od prostych projektów konstrukcyjnych, przez rysunki sytuacyjne, rozmaite rysunki techniczne, projekty zagospodarowania terenu, wizualizacje (choć nie 3D) pomieszczeń, kompozycje graficzne, schematy sieci komputerowych lub telekomunikacyjnych, schematy elektryczne…
Ale te rodzaje rysunków to twory statyczne – po prostu rysunki i tyle. Ładniejsze, mniej ładne, czytelne lub nie bardzo, ale martwe. Jak zostały narysowane, takie pozostaną.
A przecież w technice spotkamy wiele zagadnień, w których rysunek powinien się zmieniać w zależności od pewnych danych. Liczne przykłady poznamy w kolejnych rozdziałach. Taki „żywy” rysunek możemy traktować jako swoistą rysunkowa bazę danych albo nawet jako element modelowania zjawisk.
O, ta nazwa wymaga od programu już niemało! Jeżeli uważamy, że program do rysunków może modelować zjawiska rzeczywiste, musimy przypuszczać, że zjawiska te (ich przebiegi, zależności od danych) musiałyby się poddawać jakiemuś programowaniu. Czyli musiałby to być program do rysowania, którego wytwory dają się dowolnie modyfikować pod wpływem zmieniających się parametrów. Jak w dawnej kreskówce dla dzieci, w którym postacie narysowane – ożywały. Czyżby tak było?
Tak właśnie jest lub raczej może być, potrafimy to udowodnić. Brzmi zachęcająco?
Następne marzenie: nawet gdy tworzymy rysunki statyczne, takie, które po narysowaniu mają być po prostu wydrukowane i wcale nie muszą ożywać – czy nie byłoby wygodnie, żeby pracując często w jakieś dziedzinie, powierzać programowi najbardziej mozolne, żmudne elementy tworzenia tego rysunku? Niech program sam policzy pochylenie kreski uwalniając nas od tangensa (i w ogóle od kalkulatora); niech sam narysuje rozkład emisji w powietrzu, gdy podamy mu (!) charakter źródła i inne niezbędne dane. Niech sam pewne elementy do siebie dopasuje, odmierzy, odczyta, wyrówna.
A gdyby tak policzył pole powierzchni pomieszczenia, które projektujemy, i to sam, po jednym kliknięciu – tak robią te programy z literkami CAD na końcu nazwy.
Albo: niech przy tworzeniu schematu sam obliczy i zobrazuje na rysunku-schemacie zmiany poziomów sygnału albo ciśnienia, podajmy mu tylko rodzaj przewodu i długość. I niech to zrobi to niezależnie jak bardzo skomplikujemy schemat, porozgałęziamy go i zagmatwamy.
Schemat elektryczny lub instalacji rurociągowej potrafi być bardzo złożony. A gdyby tak na żądanie schemat (czyli przecież nic innego, jak rysunek) mógł nam podać jaką ścieżką w tej całej gmatwaninie przebiega połączenie schematowe od zasilania przez przycisk P do żaróweczki Ż i dzwonka Dz? Niech umieści to w jakieś tabeli albo czymś w tym stylu…
Proszę bardzo. Nasz prosty MS Visio, który wyrósł z narzędzia do tworzenia diagramów marketingowych, przez technika czy naukowca może być śmiało wykorzystany do tego wszystkiego, co sobie tu wymarzyliśmy.
Zajmujemy się tworzeniem napisów; żeby były możliwie różnorodne, w tej książce będzie to przygotowanie treści tablic z nazwą ulicy. Jest ich w każdym mieście niemało, a każda o innej zawartości, choć o wspólnych podstawowych cechach. Ale już jej rozmiary (szerokość) zależą od tych treści, bo ulice mają nazwy o różnej długości. Co zrobić, żeby uniknąć tworzenia setek odrębnych rysunków dla każdej tablicy?
Zastosować Visio, tak jak zobaczymy już niebawem.
A skoro nazw ulic są, być może, setki, to zamiast wprowadzać je ręcznie, dobrze byłoby czerpać je z jakieś tabeli, choćby prostej bazy w arkuszu kalkulacyjnym. Tu Visio pewnie się podda?
Nie, nie podda się, pan Visio już czeka na zadania. Będzie połączenie z bazą danych i rysunki mogą być uzależnione od zawartości jej rekordów. Także w drugą stronę: zawartość rysunku może być raportowana do arkusza. Jeszcze więcej – rysunek może być zsynchronizowany z bazą danych, niezależnie czy zmiany nastąpią w rysunku, czy w bazie. Proste czynności – i już baza odpowiada rysunkowi, a rysunek aktualnej zawartości bazy.
Bardzo specyficzną formą graficznej bazy danych są różne tablice czy pulpity sterujące, czasem nazywane synoptycznymi. Takie jak w elektrowni czy nastawni kolejowej. I takie tablice możemy łatwo zaimplementować za pomocą Visio. I nie chodzi tu o stworzenie rysunku, który po wydrukowaniu nalepimy na jakąś tablicę. Chodzi o stworzenie wirtualnego pulpitu. Nauczymy się jak do tego podejść.
Visio ma oczywiście gdzieś tam kres swoich możliwości. Ale proszę mi wierzyć, po kilkunastu latach codziennej pracy z nim wiem, że fantazja może nas ponieść daleko. I wówczas jedynym kresem zdają się być możliwości sprzętu, komputera, na którym uruchomimy takie złożone efekty działania naszego bohatera.
Jak to możliwe, by program klasy, bądź co bądź, biurowej, miał tyle możliwości? Brzmi jak bajka.
No cóż, kto miał okazję poznać inne programy „biurowe”, te najpopularniejsze z grupy Office, tak dogłębnie, wie, że i one potrafią zaskoczyć. Idea każdego z tych programów pochodzi z początku lat dziewięćdziesiątych. Już wówczas zespoły twórcze, wielkie i mniejsze, potrafiły myśleć na tyle perspektywicznie, że należy się wielki szacunek. Każdy z głównych programów pakietu Office jest wyposażony we wbudowany język programowania. Jest to Visual Basic dla danej aplikacji (VBA), narzędzie bardzo potężne.
A to nie wszystko. Word potrafi też wykonywać programy napisane w starszym bracie języka Visual Basic dla aplikacji, jakim jest WordBasic. A Excel oprócz VBA/Excel ma cały czas możliwość wykonywania tzw. makr Excela 4 i to w języku narodowym lub angielskim. Sam ich nadal używam, bo tak to już jest, gdy coś pożytecznego powstało 20 lat temu. Nikt nie podejmie się zmiany, póki działa. Toteż nadal działa.
Visio nie pozostaje w tyle i też ma dwa potężne „aparaty inteligencji” (można by się doszukać i trzeciego), dzięki którym to co „zamarzyliśmy” sobie powyżej i jeszcze wiele innych rzeczy staje się możliwe. Te dwa aparaty to mechanizm ShapeSheet, o którym dużo sobie porozmawiamy teoretycznie i sprawdzimy praktycznie, oraz właśnie Visual Basic/Visio. Czasem wystarczy jeden z nich, czasem wypadnie zaprzęgać oba mechanizmy do zgodnej współpracy.
I ta współpraca daje wspaniałe rezultaty. Potwierdza to codzienny nieomal użytkownik MS Visio, twórca narzędzi inżynierskich na użytek zespołu, w którym ma przyjemność od lat pracować.
Autor wraz ze świeżo uruchomionym Visio zaprasza do lektury kolejnych rozdziałów: zostańmy Visionerami!





