Uwaga redakcyjna: na szczęście (!) część opisanych przykładów jest już nieaktualna, organizację ruchu zmieniono na taką, jaką proponowałem… Czyli „poszlono po rozum do głowy”. Istota problemu pozostaje aktualna w wielu innych miejscach
Jeżeli tytuł artykułu kojarzy się komuś ze „strefą zamieszkania” z Prawa o ruchu drogowym – to słusznie! I nie ma tu literówki w tytule.
Zabieram głos w sprawie wielkiego zamieszania, jakie moim zdaniem ma miejsce w Poznaniu przy organizowaniu stref zamieszkania na największych poznańskich osiedlach mieszkaniowych. Zobaczmy skalę zagadnienia na mapie przygotowanej we własnym zakresie na podstawie danych publikowanych przez System Informacji Przestrzennej Geopoz. Kolor różowy to wszystkie poznańskie obszary stref zamieszkania.
Mapka wyraźnie przyciąga wzrok ogromnymi plamami stref zamieszkania utworzonymi na osiedlach ratajsko-żegiersko-chartowskich, winogradzkich i piatkowskich.
O co naprawdę chodzi z tą strefą zamieszkania
Istota strefy zamieszkania jest stworzenie w ramach najbliższego otoczenia budynków wielorodzinnych pewnego azylu, oazy spokoju. Po co? Bo w przypadku osiedli często występuje
- konieczność używania dróg przy domach zarówno do ruchu pieszego, jak i do podjazdu samochodem do domu (to ostatnie szczególnie istotne przy zabudowie jednorodzinnej, gdy koniecznością jest wjazd do garażu czy na posesję, dojazdu do bloku, by tam parkować raczej nie pochwalamy),
- tendencja do używania takich prostych i wąskich dróg także jako miejsca przebywania mieszkańców – mówiąc wprost: do zabawy dzieci.
Aby uczynić życie na takim osiedlu komfortowym, legalnym i bezpiecznym, wymyślono strefy zamieszkania, czyli obszary, w których panują specjalne zasady ruchu drogowego. Jak widać, mieszkańcy są tu w centrum zainteresowania zarządcy terenu, a samochody musza się dostosować i poruszać tak, by jedni i drudzy sobie nie zagrażali.
Takie jest „tło ideowe” stref zamieszkania.
A szczegóły?
Posłużmy się streszczeniem podanym przez brd.org.pl.
- W strefie zamieszkania pieszy korzysta z całej szerokości drogi.
- Pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdami
- W strefie zamieszkania obowiązuje bezwarunkowo ograniczenie prędkości do 20 km/h
- Postój jest dopuszczalny tylko w miejscach oznaczonych (a nie w każdym miejscu, w którym według przepisu ogólnego postój nie jest zabroniony)
- Wyjazd ze strefy zamieszkania jest tożsamy z włączaniem się do ruchu.
Z zasady 1 wynika, że zdefiniowane w Prawie o ruchu drogowym pojęcia „drogi” i „przejścia dla pieszych” tracą swe znaczenie, bowiem skoro pieszy korzysta z całej szerokości drogi, nie jest wymagana budowa chodników.
Także wyznaczanie przejść dla pieszych (zebra plus znak pionowy) jest niecelowe, a wręcz nieprawidłowe. Moje obserwacje zgadzają się tu z uwagami brd.org.pl: istnienie w ramach stref zamieszkania pasów na przejściach dla pieszych może w istotny sposób wpływać na niepożądane zachowania kierujących, nierespektujących pierwszeństwa pieszych w innych miejscach niż tylko owe „przejścia dla pieszych”.
To właśnie podstawowe zamieszania, które dało tytuł artykułowi. Jest to przy tym zamieszanie ogromnie niebezpieczne. Proszę wierzyć wieloletniemu mieszkańcowi osiedli ratajskich! Obserwowałem to przez lata. Strefy zamieszkania utworzono tam dość dawno temu, w czasach, gdy drogi przebiegające przez osiedla były w zarządzie Spółdzielni Mieszkaniowej. A potem część z nich została przejęta przez Miasto. Mimo to nic się nie zmieniło:
- drogi wewnątrz osiedla (obojętnie czy spółdzielcze, czy miejskie) mają jezdnię i po dwa chodniki,
- co jakiś czas na drogach tych są wymalowane pasy tworzące regularne przejście dla pieszych, z pionowym znakiem D-6, a jakże!
- w żaden sposób te drogi nie mają charakteru tych „swojskich uliczek dla bezpiecznej zabawy” lub miłych spacerów.
Są to po prostu zwykłe ulice, tyle że w pobliżu bloków.
Zobaczmy na przykład, jak to wygląda na osiedlu Piastowskim – oto ulica Wioślarska, w zarządzie Miasta, wjazd do jednostki A-1 na Piastowskim (wszystkie zdjęcia Gogle Earth):
.
Niech nas ten widoczek nie zmyli! za chwilę Wioślarska, prostopadła Juracka i wszystkie inne ulice wewnątrz osiedla stają się zwykłymi miejskimi ulicami:
Są to do tego stopnia zwykłe i ruchliwe ulice, że Miasto na nich między innymi zainstalowało kamery miejskiego (nie osiedlowego!) monitoringu wizyjnego – jak widać nie dotyczy to tylko osiedla Piastowskiego, również Jagiellońskiego, Rzeczypospolitej, Bohaterów II W. Ś. i Armii Krajowej:
Wnioski
Istnienie stref zamieszkania na terenie wielkich spółdzielni mieszkaniowych jest niebezpiecznym nieporozumieniem! Prawdopodobnie po wprowadzeniu tej strefy do Prawa o ruchu drogowym przed wielu laty w spółdzielniach „odkryto” je jako świetny sposób na uspokojenie ruchu. Nie wydaje mi się, by w podejmowaniu tych decyzji brali udział fachowcy – strefy zamieszkania są często bzdurą świadczącą o niezrozumieniu ich istoty. Niczego w tej niebezpiecznej bzdurze nie zmieniło przejęcie części ulic przez Miasto.
Niebezpieczny dla pieszych stan rzeczy trwa nadal.
W styczniu tego roku byłem świadkiem niebezpiecznego zdarzenia przy „ryneczku” na osiedlu Jagiellońskim: kobieta z wózkiem próbowała przejść przez jezdnię, samochód o mało nie rozjechał jej i dzieci w wózku. Co gorsza, pewna starsza, stateczna kobieta zaczęła młodej matce zwracać uwagę, że postąpiła nierozważnie próbując przejść jezdnię, skoro jechał samochód. Na moją uwagę, że przecież w tym miejscu to właśnie owa matka miała pierwszeństwo (samochód „na oko” jechał prędzej niż dozwolone 20 km/h, ale to tu mniej istotne), starsza pani z przerażeniem mnie ofuknęła. Bo w jej przekonaniu tak nie było, a matka powinna troszczyć się o życie dzieci, skoro nadjeżdża auto! No niby racja. Czyli na kierującego autem starsza pani, przedstawicielka społeczeństwa, nie nakłada przeważającej odpowiedzialności, choć kieruje ciężką maszyną w sposób zagrażający bezpieczeństwu i nielegalny.
Ta opowieść świadczy o tym, jak obce jest pojęcie „strefy zamieszkania” w tych miejscach, które tak naprawdę są poprzecinane miejskimi ulicami, które ktoś bezmyślnie próbował uczynić obszarem pobytu pieszych i wręcz zabaw dziecięcych.
A przecież chodziło o coś zupełnie innego
Jestem przekonany, że ci, którzy w lekkomyślny sposób utworzyli na osiedlach „zabójcze” strefy zamieszkania, kierowali się dobrymi chęciami – zabrakło rozeznania i wyobraźni. Może tez rozumu. Przecież chodziło tylko o to, by auta na drogach osiedlowych jechały wolno i by opanować jakoś parkowanie. Nikt o zdrowych zmysłach nie miał z pewnością zamiaru czynienia z asfaltu na osiedlu Armii Krajowej miejsca zabaw dzieci! A jednak de iure to właśnie się stało.
O niezrozumieniu istoty strefy zamieszkania świadczy też utrzymanie przejść dla pieszych w postaci zebr. Powstał chaos interpretacyjny: skoro jest to obszar zamieszkania, mam prawo dowolnie poruszać się po „jezdni”. Ale są też pasy – żaden przepis nie znosi zasady wynikającej z istnienia oznakowanego przejścia dla pieszych, a która to zasada każe z nich korzystać zawsze, chyba że mamy do przejścia dalej niż 100 metrów.
To co mam robiąc chcąc przejść na drugą stronę uliczki osiedlowej z zebrami namalowanymi tu i ówdzie??
Jak ma postąpić kierowca, który wjechał za znak początku strefy zamieszkania i widzi pasy, czyli obowiązek stosowania zasady używania oznakowanego przejścia? Jak to rozstrzygnąć w trakcie (wolnej na szczęście) jazdy? Jak rozstrzygnie sąd w przypadku nieszczęścia? Czy w związku z wątpliwościami ma się na widok pieszego zatrzymać? A jeżeli pieszy nie musi używać zebry (bo przeciez nie musi w strefie zamieszkania), po co się na nią wykosztowano? Kto tu na co liczy i na co każe liczyć? I jak się zachować, gdy naprawdę zobaczę dzieci bawiące się na ulicy? Najlepiej pewnie będzie je uprzejmie z niej wyprosić, bo inny kierowca może je poturbować…
Przyporządkowanie ruchu pieszym w strefie zamieszkania znosi obowiązek zapewnienia opieki pieszym do lat 7, co daje możliwość przebywania na drodze dziecka, nie do końca umiejącego rozpoznać zagrożenia i należycie reagować na zaistniałą sytuację w ruchu drogowym.
Ale przecież po to stworzono strefę, by dzieci mogły się bawić na jezdni. No ale powyżej to zanegowałem. Ratunku!
Prawidłowo powinno być tak
Jest dla mnie oczywiste, ze w opisanych tu przykładach strefy zamieszkania powinny być czym prędzej zniesione. W zamian należy po prostu przy wjeździe do osiedla wprowadzić strefę ograniczonej prędkości (do 20 km/h – proszę bardzo, dlaczego nie? łącznie z szykanami, progami i innymi mechanicznymi ogranicznikami prędkości) oraz strefowo oznaczyć zasady parkowania tylko w wyznaczonych miejscach. Od razu zniknie wówczas nieracjonalne, niebezpieczne i pozorne „uprzywilejowanie” pieszych na jezdni o charakterze tak naprawdę miejskiej ruchliwej ulicy i znikną wszelkie wątpliwości interpretacyjne.
Ale nie wszędzie…
To, że jako przykład podałem tu największe poznańskie osiedla spółdzielcze wcale nie oznacza, ze strefę należy zlikwidować na nich wszędzie. Byłoby to równie bezmyślne jak to opisywane wprowadzenie ich przed laty „z automatu”. Na przykład os. Jana III Sobieskiego ma właśnie tego rodzaju drogi wśród bloków, które w moim przekonaniu uzasadniają istnienie tam strefy zamieszkania:
Uzasadniają w sensie charakteru i natężenia ruchu, a także dlatego, że te dróżki są stworzone jakby do zabawy dzieci. Nie mam absolutnie na myśli umożliwiania na nich masowego parkowania. I dopóki ktoś nie wpadnie na to, by utworzyć na nich znakowane miejsca parkingowe, sama definicja strefy zamieszkania na szczęście tego zabrania.
fotografie Google Earth, obrazek wyróżniający Wikipedia